sobota, 30 marca 2013

Chapter XVI

Obudziły mnie promienie słoneczne, które wcześniej rozświetliły moją sypialnie. Leżała obok mnie, piękna, naga, idealna. Wpatrywałem się w jej twarz dopóki nie otworzyła oczu uśmiechając się.
- Nie patrz tak. Denerwuje mnie to.- Oburzyła się kładąc dłoń na moim policzku. 
- Trudno.- Uśmiechnąłem się do niej wkładając rękę w jej włosy.- Muszę iść.- Powiedziała cicho wpatrując się we mnie.
- Poczekaj jeszcze chwilę, zrobię śniadanie.- Wyszeptałem całując ją w czubek głowy i wyszedłem z pokoju uprzednio zakładając na siebie bokserki i leżące obok łóżka spodnie od dresu.


Schodząc po schodach usłyszałem głosy dochodzące z salonu. Wchodząc do pomieszczenia ujrzałem siedzących chłopaków wraz z Paulem, naszym menagerem, który odpowiednio zadba o losy naszej kariery. Przynajmniej tak twierdził Simon.
- Właśnie na ciebie czekaliśmy.- Odezwał się mężczyzna gdy siadałem obok Harrego. 
- Mogliście po prostu zawołać.- Spojrzałem na niego rozsiadając się.- O co chodzi?
- Wasz pierwszy singiel zabrzmi we wszystkich najbardziej znanych stacjach w Londynie za równy tydzień.- Zaczął powoli Paul a ja słuchałem co ma do powiedzenia w związku z tym.- Musicie się liczyć z tym, że wasza popularność stanowczo wzrośnie.
- Przecież się z tym liczymy.- Uśmiechnął się szeroko Zayn.- Wyobrażacie sobie te wszystkie fanki biegające za nami? Już teraz cieszymy się ich zainteresowaniem a co będzie później?- Poruszył zabawnie brwiami na co Paul ponownie przemówił.
- Właśnie, fanki.- Spojrzał na nas kolejno.- Chyba nie muszę wam mówic, że każda z nich będzie bardziej zadowolona z tego jeżeli każdy z was będzie wolny.- Powiedział stanowczo przenosząc wzrok na mnie.
- Żartujesz?- Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem po czym przeniosłem go na schody po których właśnie schodziła gotowa do wyjścia Jade.
- Muszę wracac.- Spojrzała na mnie po czym przeniosła wzrok na Paula.
- To nasz menager.- Spojrzał na nią Zayn przedstawiając dziewczynie mężczyznę.
- Paul, to Jade. Moja dziewczyna.- Spojrzałem na niego gniewnym spojrzeniem i biorąc dziewczynę za rękę wyszliśmy z mieszkania.
- Coś się stało?- Spojrzała na mnie stając przed drzwiami.
- Coraz bardziej zaczyna denerwowac mnie ten człowiek, ale nieważne.- Objąłem dłońmi jej twarz całując lekko czubek jej głowy.
- Nie dałeś mi pożegnac się z chłopakami. Przeproś ich ode mnie.- Uśmiechnęła się do mnie delikatnie muskając wargami moje usta.- Lecę.- Uśmiechnęła się i zniknęła za bramą naszej posesji. 

- Nie zgadzam się rozumiesz?- Spojrzałam na Paula ponownie wchodząc do domu.
- Ale ja ci się nie pytam o zdanie. To jest początek waszej światowej kariery. Zrozum.- Spojrzał na mnie rozsiadając się na kanapie.
- W takim razie w dupie mam naszą światową karierę.- Spojrzałam na niego i udałem się na górę.

Jade

Jak na pierwszy dzień w pracy wcale nie narzekałam. Pogoda za oknem była niesamowicie zachęcająca do jakiegokolwiek wyjścia a zapach świeżo zaparzonej kawy i szarlotki roznosił się po pomieszczeniu. Powoli zbliżałam się do końca zmiany co wiązało się z wieczornym spacerem z Mattem o którym powiadomił mnie po tym jak wróciłam do domu od Louisa. A propos Louisa to od rana się nie odezwał. Niby nic, ale jednak to nie było w jego stylu. Codziennie męczył mnie esemesami czy chociaż telefonem, a dziś? Zero odzewu. Nieważne, pewnie mają dużo spraw związanych z 'One Direction'.
- Skończyłaś?- Usłyszałam za sobą głos Matta gdy parzyłam ostatnią kawę jednocześnie realizując ostatnie zamówienie.
- Teraz tak.- Uśmiechnęłam się do przyjaciela podając wcześniej zamówioną kawę kobiecie siedzącej na jednym z foteli.  
Po tym jak zdjęłam firmowe ubrania z logo starbucksa i przebrałam się w swoje wraz z Mattem wyszliśmy z budynku wcześniej żegnając się z pracownikami. 
- Jak noc?- Poruszył zabawnie brwiami obejmując mnie jedną ręką.
- Mam ci wszystko opowiedziec? Łącznie ze szczegółami?- Wywróciłam oczami przemierzając jedną z Londyńskich ulic.
- Jesteś szczęśliwa?- Spojrzał na mnie przystając na przeciwko mnie.
- Tak. W końcu jestem szczęśliwa.- Spojrzałam na chłopaka zanim ten mnie przytulił.
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Na prawdę się cieszę z twojego szczęścia, ale pamiętaj, że jeżeli cię zrani to urwę mu jaja.- Uśmiechnął się szeroko.
- Debil.- Wywnioskowałam odwzajemniając uścisk.
Było koło 21 więc postanowiliśmy wracac do domu. Dochodząc pod dobrze znany nam budynek ujrzałam siedzącego na ławce chłopaka. Uśmiechnęłam się do Matta na znak, że ma wejśc do mieszkania i podążyłam w kierunku Louisa.
- Ej. Czemu nie napisałeś, że przyjdziesz?- Szturchnęłam go delikatnie łokciem siadając obok niego.
- Jade, słuchaj. Musimy pogadac. Wstał nerwowo przechadzając się obok ławki.
- O co chodzi? Coś nie tak?- Wstałam z ławki stając obok najwyraźniej czymś podenerwowanego chłopaka.
- Dzisiaj był Paul. Chce żebyśmy się rozstali. Twierdzi, że będzie większe zainteresowanie naszym zespołem gdy każdy jego członek będzie singlem.- Spojrzał na mnie łapiąc mi za rękę.- To na prawdę trudne bo jesteś dla mnie na prawdę ważna i nie potrafię.
- Co jest trudne? Przecież to jest chore.- Spojrzałam na chłopaka. Myślałam, że tego dnia nic mi nie zepsuje, ale najwidoczniej się po prostu przeliczyłam.- Więc co teraz? Postawiłeś się mu?
- Nie wiem co robic Jade. Może to chwilowe, może tylko na początek..
- Chcesz się rozstac?- Spojrzałam na niego niepewnie.
- Mała, przecież to nie o to chodzi.- Złapał mnie za rękę, którą po chwili wyjęłam z jego uścisku.
- Louis do cholery. Nie owijaj w bawełnę. Wiesz, że tego nie lubię.- Spojrzałam na chłopaka.- Co jest dla ciebie ważniejsze? Ja czy kariera?- Spojrzałam na niego niepewnie kładąc dłoń na jego policzku i wpatrując się w jego oczy.- Z resztą nie ważne. To nie ma znaczenia.- Zsunęłam dłoń spuszczając wzrok z chłopaka.- Nie dzwoń do mnie.- Powiedziałam cicho i udałam się w kierunku mieszkania. Nie powiedział ani słowa ani za mną nie biegł, nie zatrzymał. To zabolało mnie najbardziej.. 
- Matt.- Wypowiedziałam imię przyjaciela co skłoniło go do przyjścia.
- Czego.- Podszedł do mnie zamykając za mną drzwi wejściowe.
- Miałam nadzieję, ze nie każdy facet jest dupkiem, na prawdę.- Spojrzałam na Matta a następnie przytuliłam się do niego.- Pozwoliłam mu wybrac karierę. Nie chciałam stawac na drodze do jego szczęścia, wolałam mu to ułatwic.
- Przeleciał cie i zostawił? Ja pierdole, co za frajer.- Przytulił mnie do siebie gładząc delikatnie moje plecy.
- To nie tak, to jego menager. Z resztą nie ważne. Pójdę wziąc prysznic.- Spojrzałam na chłopaka szybko zmierzając do łazienki.


 Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam, że po zamknięciu drzwi nie wytrzymam i zaleje się łzami. Nie potrafiłam być tak twarda jak kiedyś. Moje życie wydaje mi się być coraz większą porażką. 
Po tym jak wzięłam prysznic i przebrałam się w szorty i bokserkę wyszłam z łazienki a następnie poszłam do pokoju chłopaka. Nic nie mówiąc weszłam do łóżka w którym leżał i przytuliłam się do niego.Nie protestował. Po moich policzkach mimowolnie spływały łzy którym swobodnie pozwoliłam opaść na koszulkę chłopaka.
- Ej, nie płacz. Jak po Louisie nikogo nie znajdziesz to ożenię się z tobą, będziemy miec gromadkę dzieci i w ogóle będzie zajebiście.- Powiedział całując mnie lekko w czubek głowy na co momentalnie się zaśmiałam.
- Jesteś debilem.- Uśmiechnęłam się przez łzy.
- Ale mimo wszystko i tak mnie kochasz.- przytulił mnie do siebie mocniej..
Lubiłam gdy miałam go przy sobie. Najprościej mówiąc był lekarstwem na wszystko a zarazem najlepszym przyjacielem jakiego w życiu mogłabym sobie wymarzyć.

***
Chyba jestem zbyt dobra, że dodałam już ten rozdział, no ale nie ważne :)
Nie wiem czemu, ale płacze. Co wy na taki obrót sytuacji? Czekam na komentarze. 
Chciałabym się wam czymś pochwalić. Dostałam sie do Brytyjskiego xfactora. Najprawdopodobniej w przyszłą sobotę wylatuję do Londynu. Trzymajcie za mnie kciuki. Kocham was.

środa, 27 marca 2013

Chapter XV

- Śpisz?- Z zza drzwi wyłoniła się głowa Matta ubranego w same bokserki.
- Już nie.- Spojrzałam na niego odkładając uprzednio czytaną przeze mnie książkę. Nie czekając na moją zgodę wsunął się pod kołdrę kładąc się obok.- Jak wczorajsza parapetówka u Louisa? Nawet nie mieliśmy czasu pogadać.
- Nie było cię jak wróciłam.- Wzdrygnęłam ramionami a on pokiwał twierdząco głową. Wczoraj odbyła się parapetówka u chłopaków. To niemożliwe jak ten czas szybko leci. W Londynie mieszkamy już od dwóch tygodni. Muszę przyznać, że to miasto zaczyna podobać mi się coraz bardziej. Wieczorne spacery z Mattem lub Louisem należą do codziennej czynności, która stała się obowiązkowa. Za każdym razem z jednym z nich idę w zupełnie inne miejsce poznawać różne rzeczy. W końcu to mój nowy dom, muszę trochę poznać to miejsce.
- Jakie plany na dzisiaj?- Uśmiechnął się spoglądając na mnie.
- Mam rozmowę o pracę w pobliskim starbucksie.- Uśmiechnęłam się szeroko.
- Szczyt twoich marzeń, widzę.
- Lepsze to niż praca w mcdonald's, nie sądzisz? - Spojrzałam na chłopaka a ten jedynie się uśmiechnął.- A teraz wypad. Chcę pospać jeszcze, chociaż pół godziny.- Spojrzałam na chłopaka wypychając go z łóżka. Po tym jak wyszedł zasnęłam. No może nie tak od razu. Przed tym wyciągnęłam spod poduszki dobrze znane mi zdjęcie ukazujące uśmiechnięte twarze, moją i Sophie. Po tym jak pozwoliłam swobodnie spłynąć moim łzą i dając upust emocjom zasnęłam. Płakałam często. Zazwyczaj wtedy gdy nikogo nie było. Było mi tak cholernie ciężko. Minęło trochę czasu, ale mimo tego nadal nie potrafiłam się po tym wszystkim otrząsnąc.


- Masz te pracę.- Uśmiechnęła się do mnie kobieta podając mi swoją rękę, którą po chwili uścisnęłam.
Było to łatwiejsze niż myślałam- pomyślałam w myślach i po pożegnaniu się z kobietą wyszłam z pomieszczenia. Wyciągając telefon wybrałam numer Louisa, który wcześniej próbował się ze mną połączyc.
- Zayn?- Uśmiechnęłam się zdezorientowana słysząc głos chłopaka.
- Hej Jade, Louis robi grilla. Wcześniej dzwonił żebyś do nas wpadła.
- Louis? Nie bezpieczniej byłoby zamówic pizze?- Zaśmiałam się sama do siebie mijając kolejno ludzi.
- Pewnie tak, ale razem z Harrym się uparli. Znasz ich.- Westchnął chłopak a ja uśmiechnęłam się sama do siebie.- Za 15 minut będę.- Powiedziałam krótko rozłączając się.
Pogoda była niesamowicie przyjemna. Słońce widoczne na niezachmurzonym niebie było rzadkością w tym kraju co było szczególne. Dzisiejszego dnia miałam niesamowitą ochotę na spędzenie czasu z przyjaciółmi, z Louisem. Stając w bramie domu chłopaków ujrzałam siedzącego na schodach Zayna. Jak zwykle wykonywał tą samą czynność a mianowicie palił.
- Nie truj się.- Uśmiechnęłam się do chłopaka zabierając mu papierosa a następnie zaciągając się nim. Dym momentalnie napełnił moje płuca jednocześnie dając mi ukojenie. Tego mi brakowało.- Pomyślałam.
- Zawodowo.- Spojrzał na mnie uśmiechając się a następnie zabrał mi papierosa, którego chwilę wcześniej mu zabrałam.
- Matt mnie nauczył.- Uśmiechnęłam się cwaniacko poruszając brwiami. Rozmawiałam z chłopakiem dopóki do końca nie spalił papierosa. Gdy skończył obydwoje udaliśmy się do ogrodu gdzie przebywała reszta. Harry z Louisem kończyli grillować mięso co chyba trochę ich przerastało. Z resztą nawet nie zauważyli, że się pojawiłam. Nieważne. Razem z Zaynem udaliśmy się do kuchni po chipsy,  puszki z pepsi i piwem, które wcześniej kupił mulat. Gdy chłopak wyszedł z kuchni a ja nachyliłam się po puszkę, która chwilę wcześniej wyleciała mi z rąk poczułam dotyk czyichś dłoni wokół swoich talii.- Hej Louis.- Uśmiechnęłam się sama do siebie nadal stojąc do niego odwrócona.
- Jak rozmowa w starbucksie?- Zapytał cicho delikatnie muskając swoimi wargami mój kark.
- Wspaniale. Jutro o 14 zaczynam zmianę.- Odwróciłam stając przodem do chłopaka.
- Już? Myślałem, że wyjdziemy gdzieś razem.- Spojrzał na mnie obejmując mnie w pasie.
- Możemy jechac w weekend. Weekendy będę miała wolne.- Uśmiechnęłam się do niego. Po tym jak chłopak złożył przelotny pocałunek na moich wargach udaliśmy się do reszty.
Myślałam, że wieczór spędzimy raczej spokojnie. Posiedzimy na dworze, pogadam, zjemy to co przygotował Harry z Louisem, napijemy się i każdy się rozjedzie do pokoju a ja do siebie. Jednak chłopakom ostatnio spodobało się spędzanie wieczorów w towarzystwie swoim i alkoholu.

1:30 Zalany Zayn leżał nieprzytomny na trawniku, Niall zasypiał na bujanej ławce a Liam z Harrym gdzieś zniknęli, nieważne. Nie miałam siły na powrót do  domu więc postanowiłam przenocować u chłopaków. Odnosiłam wrażenie, że mój chłopak jest najtrzeźwiejszy z nas wszystkich. W końcu to on zadbał o to abym bezpiecznie weszła po schodach prosto do jego pokoju a następnie łóżka. Nie byłam pijana. Zdawałam sobie sprawę z tego co mogło się zaraz wydarzyć, ale nie obchodziło mnie to. Mam 19 lat, jestem gotowa..


Po tym jak leżałam swobodnie na łóżku pociągnęłam za sobą chłopaka, który bezwładnie na mnie upadł napierając na mnie swoim ciałem. Odchylając głowę w jego stronę przygryzłam jego dolną wargę tak aby przywarł do mnie swoimi wargami. Nie minęło dużo czasu aby nasze języki ocierały się o siebie a oddechy ze sobą zmieszały. Później wszystko działo się niesamowicie szybko. Nawet nie wiem kiedy obydwoje pozbyliśmy się swoich ubrań. Nie przeszkadzała mi nagość. Przy takim chłopaku jak Louis czułam się piękna, być może ze względu na to, że często to powtarzał.
- Louis...
- Spokojnie. Będę delikatny.- Wyszeptał cicho a następnie we mnie wszedł uprzednie delikatnie muskając moją wargę. Jęknęłam.
Gdy uczucie bólu przeminęło poczułam swego rodzaju przyjemność. Chłopak słysząc jęki rozkoszy, które również z siebie wydawał przyśpieszył tępa a jego pchnięcia były coraz bardziej agresywne co coraz bardziej mnie podniecało. Czułam jego ciepły oddech na mojej szyi a następnie wargach.
Po kolejnym jego pchnięciu wygięłam ciało w łuk po chwili ponownie opadając na łóżko. Nie miałam siły na nic oprócz wydobywania z siebie jęków rozkoszy i teraz to Louis miał kontrolę nad całym moim ciałem. Nie potrzebowaliśmy dużo czasu abyśmy osiągnęli szczyt. Za nim chłopak ułożył się obok mnie złożył delikatny pocałunek na moich pokaźnych obojczykach.
Leżałam w ciszy wtulona w nagi tors chłopaka, który gładził ręką moje odkryte ramie. Na tę chwilę czułam, że to właśnie on jest kluczem do mojego szczęścia..



***
Witajcie. Przepraszam was za tak długie opóźnienie, ale nie miałam czasu aby napisać ten rozdział. Wzięłam się za niego dopiero wczoraj wieczorem. Pierwszy raz pisałam z takim trudem. Nie mogłam się skupić, na prawdę. To chyba przez ten koncert Biebera na którym byłam w poniedziałek.
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Liczę na komentarze bo pod ostatnim wpisem trochę mnie zawiodłyście..

czwartek, 14 marca 2013

Chapter XIV

W końcu upragnione wakacje, koniec szkoły, początek nowej. Tego mi było trzeba. Minął miesiąc, niby nic się nie zmieniło, ale jednak... Pogodziłam się z myślą, że jej już nie ma, co nie znaczy, że mi jej nie brakuje. Dziwnie się czuję. Przez cały ten czas Louis był ze mną. Program chłopaków skończył się, zdobyli trzecie miejsce. Zaczynam myśleć, że nie wygrali tego programu przeze mnie bo Louis za bardzo się mną przejmował. Jestem do niczego. Nawet nie byłam w stanie towarzyszyć swojemu chłopakowi podczas live'ów bo wolałam wyć w domu. Dziwnie się z tym czuję..
- Szukałem cię.- Usłyszałam głos Louisa za sobą.
- Znalazłeś.- Odpowiedziałam obracając się za siebie. Siedziałam na drewnianej ławeczce przy nagrobku Sophie od ponad dwóch godzin. Przychodziłam tu codziennie, sama lub z którymś z chłopaków. Teraz mój codzienny rytuał ulegnie zmianie gdyż dziś wieczorem wraz z Mattem wprowadzamy się do naszego nowego mieszkania w Londynie. Co z Louisem? Wraz z chłopakami z One Direction postanowili zamieszkać razem. Ich kariera dopiero po programie zaczyna nabierać tempa. Simon załatwił im jednego z najlepszych menagerów w związku z czym już teraz zaczynają im się przeróżne koncerty i zaczynają myśleć nad swoją debiutancką płytą.
Posiedzieliśmy jeszcze z 15 minut i zmierzyliśmy w stronę alejki na której znajdował się nagrobek Sophie.
Dziwnie się czułam ze świadomością, że nie przyjdę tu już w każdej wolnej chwili, dlatego w pewnym sensie próbowałam się pożegnać z Lottie czy też moją siostrą...


- Na pewno nie chcesz zamieszkać ze mną?- Spojrzał na mnie obejmując mnie ramieniem gdy wracaliśmy do domu.
- Lou, myślisz że mieszkanie z 5 chłopakami to dobry pomysł?- Spojrzałam na chłopaka.
- Możemy zamieszkać we dwoje.- Spojrzał na mnie uśmiechając się.
- Louis, nie musisz być zazdrosny o Matta. Z resztą nie zmienię swojego zdania bo wiem, że chcesz mieszkać z chłopakami. Z resztą ja muszę skupić sie na studiach i pracy, którą muszę jak najszybciej znaleźć żeby mieć za co żyć, a nie na tobie.- Westchnęłam zerkając na niego.
- Mała, wiesz, że gdyby coś to zawsze ci pomogę.- Przystanął łapiąc moją twarz w dłonie.
- Nawet o tym nie myśl. Nigdy nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy..- Spojrzałam na niego kładąc  swoje dłonie na jego, które spoczywały na mojej twarzy.- A teraz chodźmy do domu. Muszę dokończyć pakowanie.

- Co z domem?- Spojrzał na mnie chłopak pomagając mi w pakowaniu moich rzeczy.
- Chcę go sprzedać, ale z drugiej strony kocham Doncaster i nie wyobrażam sobie nie móc tu wrócić. Niestety liczę się z tym, że za każdym razem będą wracać wspomnienia.. Szkoda, że one wszystkie nie są zbyt miłe.- Spojrzałam na chłopaka kucając przy jednej z walizek.
- Zawsze masz mnie więc zawsze będziesz miała gdzie się zatrzymać.
- I Matta.- Wtrąciłam.- Jutro się zobaczymy? Będziesz już w Londynie?- Spojrzałam na chłopaka dopakowując torby.
- Wiesz.. Mam spotkanie łóżkowe z moją drugą dziewczyną.- Uśmiechnął się cwaniacko.
- Mówisz o Harrym?- Spojrzałam na chłopaka śmiejąc się.
- Tak. Jest nam razem na prawdę dobrze. Kochamy się.- Uśmiechnął się przytulając mnie do siebie.
- Lepiej niż ze mną?- Spojrzałam na niego odpychając go od siebie.
- Aż tak to nie.- Przyciągnął mnie do siebie bliżej przygryzając moją wargę. Delikatnie musnęłam jego wargi przytulając się do chłopaka. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy w drzwiach stanął Matt.
- Przepraszam , że wam przeszkadzam, ale musimy już jechać kochanie.- Uśmiechnął się cwaniacko zerkając na Louisa. Matt od dłuższego czasu celowo denerwował Louisa. To niby nic takiego, ale Lou był niesamowicie zazdrosny. Lubiłam to. Wręcz kochałam. Louis z Mattem przypominali mi postać Edwarda i Jackoba ze zmierzchu, a ja czułam się jak Bella, tyle, że mój przyjaciel mnie nie kochał, przynajmniej tak mi się wydawało.

- Zadzwoń jak dojedziecie.- Przytulił mnie do siebie muskając wargami moje usta.
- Spieprzaj. Ta noc będzie dla nas.- Odezwał się Matt pakując moje walizki.
- Idiota.- Zmierzyłam go spojrzeniem śmiejąc się.
- Dobra, jedźcie.- Wywrócił oczami zamykając za mną drzwi po tym jak wsiadłam do samochodu.
Droga do Londynu jak zwykle dłużyła mi się w nieskończoność, ale miałam przynajmniej czas na rozmyślanie. Jakby na to nie patrzeć ostatnio zbyt często myślałam o różnych sprawach w tym śmierci mojej siostry i chyba nie wychodziło mi to na dobre. Zastanawiałam się co z moją matką. Wiedziałam, że zgnije w więzieniu. Niby to był wypadek ale nie udało jej się obejść bez kary. Nienawidziłam jej. Pewnego dnia poszłam na komisariat i złożyłam zeznania o tym, że stosowała przemoc wobec mnie. Dostała kilka kolejnych lat..Nie interesuje mnie to jak długo będzie przebywała w więzieniu, nie chce jej nigdy więcej widzieć. Co do mojej przyszłości to nie uwzględniam w nich swojej matki. Zamierzam skończyć studia medyczne ratując życie ludzi. Sophie nie mogłam pomóc w żaden sposób dlatego chcę poświęcać się dla innych. Zawsze fascynował mnie ten zawód. Zawsze chciałam pomagać ludziom i w końcu mogę to robić. Matt również wybiera się na te studia ciągle przypominając mi, że będzie lepszy w tym zawodzie. Jednak jest mała różnica. Ja zamierzam zostać ginekologiem i zajmować się ciężarnymi pacjentkami a Matt chce pracować na oddziale ratunkowym jako chirurg.

- Jesteśmy, obudź się.- Z drzemki wybudził mnie Matt szturchając mnie delikatnie w ramię. Znajdowaliśmy się na tej samej ulicy na której znajdował się Oxford a zarazem nasza przyszła uczelnia. Matta ojciec załatwił nam jedno z mieszkań w jednej z kamienic, które od razu przypadło mi do gustu. Biorąc rączkę od walizki w dłoń stanęłam przed drzwiami.
- Welcome London...


_________________________________________________________________
Bardzo krótki i z dupy wyjęty, wiem. Niestety nie miałam czasu żeby napisać coś bardziej sensowniejszego i gdyby nie Em, moja motywatorka to nie dodałabym tego rozdziału. Mam nadzieję, że nie zjedziecie mnie, aż tak bardzo.. :) + Przepraszam za błędy.

środa, 6 marca 2013

Chapter XIII

Ten rozdział pisałam głównie przy TEJ piosence. Jeśli chcecie to puśćcie ją podczas czytania :)

Nienawidziłam okazywać swoich słabości, nienawidziłam płakać, nienawidziłam samotności, nienawidziłam bezradności, nienawidziłam dużo rzeczy, ale w tym momencie bezradność była najgorszym co mnie spotkało. Straciłam swojego małego aniołka, który był dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Kochałam ją jak nikt inny. Była dla mnie najważniejsza a ja byłam najważniejsza dla niej. Nie mogę uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło. Przez cały czas zadręczam się, że tego dnia nie zostałam w domu, że nie byłam przy niej. Cały czas płacząc zastanawiam się jak wyglądał ich dzień, jak bardzo cierpiała. Czy moja matka mogła jej cokolwiek zrobić zanim doszło to tej strasznej sytuacji? Nie wiem. Nie potrafię skupić myśli na niczym innym... Boże, dlaczego mi ją zabrałeś? Potrzebowałam jej. Była osobą dla której chciałam żyć, której chciałam się poświęcać. Nie zdążyłam jej nawet dać normalnej rodziny, której nigdy nie miałyśmy. Mam jednak nadzieję, że tam u ciebie jest jej lepiej...
Wczoraj odbył się pogrzeb Sophie. Mimo tego, że nie znaliśmy osób spokrewnionych z naszą rodziną na pogrzebie mojej siostry było na prawdę bardzo dużo osób. Był nawet Harry, Liam, Niall i Zayn, o Louisie nie wspomnę bo przez te wszystkie dni jest ze mną nie opuszczając mnie nawet na krok. Między innymi pilnuje abym cokolwiek zjadła oraz zawsze służy ramieniem gdy co noc z płaczem wybudzam się ze snu. Wiecznie to samo. Co noc ten sam koszmar. Najgorsze jest to, że widzę jej płaczącą twarz i na moich oczach wypada z okna łamiąc sobie kręgosłup a ja nie potrafię jej pomóc..
- Zjedz coś.- Odezwał się Louis siadając obok mnie na kanapie na której siedziałam szczelnie opatulona kocem. Nie odpowiedziałam, nie miałam siły ani chęci na wypowiedzenie żadnego słowa. Chciałam spokoju, ale z drugiej strony strasznie mnie irytował, chciałam być sama, ale z drugiej strony chciałam aby Louis cały czas tutaj był, nie chciałam zostać sama.
- Jade, błagam cię powiedz coś. Jedno słowo.- Spojrzał na mnie odstawiając talerz z przygotowanymi dla mnie kanapkami na stół.- Zwariuje. Wiem jak ci ciężko, ale stało się. Też straciłem siostrę, pamiętasz? Nie było łatwo się pozbierać, ale jakoś trzeba. Nie mówię, że od razu masz się cieszyć nie wiadomo z czego, ale nie tłum wszystkiego w sobie bo to najgorsze co możesz robić. Wykrzycz wszystko.- Powiedział przejęty całą sytuacją.
- Co mam powiedzieć? Sophie nie żyje, moja matka będzie teraz gniła w więzieniu a ja zostałam zupełnie sama.- Spojrzałam na niego wybuchając ponownie płaczem. Chłopak przygarnął do siebie moje kruche ciało gładząc moje plecy swoją dłonią.
- Nie zostałaś sama. Masz jeszcze mnie i Matta.- Wyszeptał cicho całując mnie delikatnie w czubek głowy.




Louis

Zasnęła. To wszystko zbyt dużo ją kosztuje. Nie chciałem żeby płakała, nienawidziłem tego. Nienawidziłem patrzeć na jej smutną zapłakaną twarz. Była piękna, ale z uśmiechem było jej bardziej do twarzy niż z oczami pełnymi łez. Lustrowałem każdy centymetr jej twarzy gdy jej głowa spoczywała na moich kolanach. Ręką delikatnie gładziłem jej rozczochrane włosy. Siedząc i rozmyślając nad tym wszystkim  rozproszył mnie telefon wibrujący w mojej kieszeni. Widząc, że dzwoni Harry od razu odebrałem.
- Louis? Simon dzisiaj wieczorem chce cię widzieć, wiesz o tym?- Usłyszałem głos przyjaciela po naciśnięciu zielonej słuchawki.
- Tak wiem, mówiłeś to już wczoraj.- Odpowiedziałem cicho zerkając na śpiącą dziewczynę.
- A jak Jade?
- Pogadamy jak przyjadę Harry.
Rozmawialiśmy jeszcze dosłownie pół minuty po czym rozłączyłem się kładąc telefon obok siebie. Widząc, że do mieszkania dziewczyny właśnie wszedł Matt delikatnie wysunąłem się spod jej głowy kładąc pod nią poduszkę. Przykrywając ją kocem poszedłem za chłopakiem do kuchni.
- Możesz już jechać. Zostanę z nią.- Odparł siadając na krześle.
- Jadę dopiero wieczorem, posiedzę z nią jeszcze.- Spojrzałem na niego siadając po przeciwnej stronie stołu.
- Zauważyłem, że mi nie ufasz. Czemu?- Spojrzał na mnie Matt a mnie zdziwiło jego pytanie. Co miałem powiedzieć? Że jestem zazdrosny o Jade chociaż nie jednokrotnie mówiła, że są po prostu najlepszymi przyjaciółmi?
- Wydaje ci się. Po prostu chcę z nią jeszcze zostać.- Spojrzałem na niego po czym w drzwiach stanęła dziewczyna.
- Louis jedź. Nie możesz przeze mnie zawalać programu. Oboje wiemy, że powinieneś być tam już kilka dni temu bo próby cały czas trwają a jutro występujesz.- Spojrzała na mnie. Owinięta kocem oparła się o ścianę patrząc na mnie błagalnie.- Nie zrobię nic głupiego. Będzie Matt.- Westchnęła.
- Wiem, że nie zrobisz.- Spojrzałem na nią wstając i przytulając ją do siebie.- W takim razie, na mnie już pora.- Złapałem jej twarz w dłonie składając pocałunek na jej czole.

Matt

- Chcesz coś zjeść?- Spojrzałem na Jade kucając przy kanapie na której leżała.
- Jadłam.- Odpowiedziała bez emocji wpatrując się w jeden punkt.
- Nie kłam. Jade kurwa. Chcesz wylądować w szpitalu? Przypuszczam, że nie.- Złapałem jej twarz tak aby w końcu na mnie spojrzała.- Wiem, że jest ci ciężko. Nam też widząc cię w takim stanie. Weź się w garść. Chociaż coś zjedz, proszę.- Ostanie słowo wyszeptałem. Nic nie mówiąc zmusiła się do tego aby usiąść. Wyglądała na niesamowicie wyczerpaną i było widać, że nawet najprostsze czynności sprawiały jej trud.
- Nie chce już, na prawdę.- Odsunęła od siebie talerz z wcześniej przygotowanymi przeze mnie kanapkami.
- Denerwujesz mnie.- Spojrzałem na nią ponownie.- Przejdźmy się na spacer.
- Nie chce. Nie mam siły nigdzie wyjść.- Spojrzała na mnie błagalnie.
- To zjedz tą ostatnią kanapkę i dam ci spokój.
Z trudem ponownie wzięła kanapkę do rąk dokończając zjedzenie jej. Gdy oddała mi pusty już talerz pochwaliłem ją tak jak za taką czynność są chwalone małe dzieci, te które nie pałają entuzjazmem do jedzenia.
- Chodźmy do mnie na te kilka dni, co?- Spojrzałem na nią rozsiadając się obok niej na kanapie.
- Po co?- Po raz kolejny spojrzała na mnie bez emocji swoimi zapuchniętymi od płaczu oczami.
- Mama kazała mi cię przywieść.- Wstałem z łóżka kucając przed kanapą. - Pójdę cię spakować. Mogę cię zostawić na chwilę samą?- Spojrzałem na nią a ta tylko westchnęła próbując wstać z kanapy. Nie miała na nic siły więc chwyciłem ją pod rękę aby się na mnie uwiesiła. Zmierzając do jej pokoju znajdującego się na piętrze minęliśmy pokój Sophie przy którym się na chwilę zatrzymała. Wpatrywała się bez emocji na wnętrze   pomieszczenia przez otwarte drzwi. Gdy ponownie zalała się płaczem przyciągnąłem ją do siebie zaciągając do jej pokoju. Następnie gdy usadowiłem ją na łóżku ponownie przyciągnąłem jej ciało do siebie. Byłem chujem bez uczuć, ale widząc moją przyjaciółkę w takim stanie nawet mi było trudno.
- Myślę, że pobyt u mnie dobrze ci zrobi.- Gładziłem delikatnie dłonią jej włosy przytulając jej ciało do siebie. Gdy trochę się uspokoiła biorąc leżącą ma fotelu torbę spakowałem kilka jej najpotrzebniejszych rzeczy, ale widząc, że przez kilka dni chodzi w tym samym a mianowicie męskiej koszulce, zapewne Louisa i spodniach od dresu. Nie spodziewałem się, że założy coś innego.
Po wejściu do samochodu oparła się głową o szybę wypatrując przez nią. Domyślam się, że to nie był dla niej przyjemny widok zważając na to, że to tragiczne miejsce pod jednym z okien cały czas było zabezpieczone taśmą, której nikt z nas jeszcze nie zdjął.

- Jade, kochanie.- Moja matka od razu podbiegła do dziewczyny przytulając ją na wejściu.- Może masz ochotę na szarlotkę?
Dziewczyna tylko pokiwała przecząco głową. Posyłając mamie znaczące spojrzenie zabrałem ją na górę usadawiając na swoim łóżku.
- Chciałabym pójść na cmentarz.- Odezwała się zerkając na mnie.
- Skarbie, późno już. Obiecuję ci, że jutro pójdziemy, dobra?- Spojrzałem na nią.
- Ale ja nie pytam cię o pozwolenie Matt.
- Ale oboje wiemy, że jak już tam pójdziesz to będziesz siedziała kilka godzin i nie będę mógł cię stamtąd wyciągnąć.- Spojrzałem na nią siadając za nią i obejmując rękoma jej ciało.
- Dlaczego mi to robisz.- Spuściła głowę a po jej policzku zaczęły kolejno spływać łzy.
- Bo cię kocham i nie chce twojego cierpienia...


_______________________________________________________________
Cześć kochani. Mam rekolekcje i jestem chora więc coś tutaj naskrobałam. Mam nadzieję, że KAŻDY z was skomentuje, chociaż jak o to proszę to i tak tego nie robicie. Szkoda. Przepraszam za błedy, ale nie mam siły go sprawdzać.
Jeżeli ktoś z was chce posłuchać jak śpiewam to kliknijcie TUTAJ