czwartek, 23 maja 2013

Chapter XXII

- Louis...- Usłyszałem głos budzącej mnie dziewczyny.- Louis, proszę cię obudź się. Strasznie boli mnie brzuch.- Wypowiedziała po raz kolejny moje imię w końcu mnie wybudzając. Otwierając oczy ujrzałem Jade kurczowo otuloną swoimi rękoma wokół brzucha.
- Co się dzieję?- Poderwałem się z łóżka przysuwając się do niej.
- Nie wiem, Louis. Proszę, zrób coś.- Powiedziała błagalnie.
- Zaczekaj tu chwilę.- Rozkazałem wychodząc z pokoju. Niemal wparowałem do sypialni Matt'a budząc go przy tym.
- Chyba pomyliłeś sypialnie.- Wysyczał rozbudzony.
- Zamknij się. Zadzwoń do lekarza Jade. My jedziemy do szpitala.- Rozkazałem.- Sparks kazał wam przyjeżdżac jak będzie się coś działo, a Jade wije się z bólu brzucha.- Wyjaśniłem szybko znikając za drzwiami jego pokoju.
- Jade?- Spojrzałem na skuloną na łóżku dziewczynę.- Jedziemy do szpitala. Gdzie masz wszystkie dokumenty?- Rozejrzałem się w poszukiwaniu spodni i jakiegoś t-shirtu. Gdy uzyskałem od niej odpowiedz schowałem wszystkie dokumenty biorąc ją na ręce. 
Wychodząc z mieszkania skierowaliśmy się prosto do mojego samochodu. Bezpiecznie posadziłem ją na fotelu. Musiałem jechac na prawdę szybko bo już po niespełna 10 minutach byliśmy pod szpitalem. Doktor Sparks czekał już przed wejściem. Usadzając Jade na wózku inwalidzkim, który stał przed wejściem weszliśmy do szpitala.
- Macie szczęście, że mam nocny dyżur. Co się dzieje?- Mężczyzna spojrzał na mnie a następnie w kierunku Jade pochylając się nad nią.- Jade, jak się czujesz?
- Niech Pan coś zrobi. Strasznie mnie boli..- Powiedziała kręcąc się z bólu. Cały czas kurczowo obejmowała się rękoma. Widziałem jak cierpi. Nie miałem pojęcia co się dzieje. Nie znałem się na nowotworach, nie wiedziałem czy mógłby byc to jeden z objawów. Panikowałem.
Gdy lekarz zlecił jednej z pielęgniarek badania, które mają zrobic Jade, zabrano ją na jedną z sal.
- Jedź do domu. Podamy jej leki przeciwbólowe, zrobimy badania  i dopiero wtedy trafi na oddział. Nie zobaczysz się z nią za szybko. Przyjedź przed południem.- Zarządził lekarz.
- Nie. Zostanę. Nie zostawię jej.
- Tak myślałem.- Wzdychnął po chwili zmieniając wyraz twarzy na bardziej poważny.- Musicie byc silni a wygracie.
- Wiem o tym.- Uśmiechnąłem się bezsilnie. Po chwili odszedł. Zniknął za drzwiami za którymi chwilę wcześniej zniknęła moja dziewczyna..


Czas mijał a lekarza Jade ani jej samej nadal nigdzie nie było. W tym czasie zdążyłem zadzwonic do Harrego, który tuż po moim telefonie pojawił się w szpitalu. Po 8 zjawił się też Max i reszta chłopaków. Wiedziałem, że złym pomysłem było to aby przyjechali tutaj wszyscy. Media były wszędzie, fani tak samo. Nie zwracając na nich większej uwagi siedziałem dalej czekając, aż któryś z lekarzy powie w końcu co się dzieje.
- Może coś zjemy?- Spytał Niall. Byłem pierwszą osobą, która za to pytanie skarciła go wzrokiem.
- Masz wyczucie stary.- Zayn walnął go z otwartej ręki w głowę.
- Idźcie do domu. To bez sensu żebyśmy byli tu wszyscy. Tym bardziej, że wszyscy za nami łażą. Dajcie kilka autografów, zróbcie zdjęcia z fanami i po kłopocie.
- Będą pytac.- Liam spojrzał na mnie troskliwym spojrzeniem.
- No to powiedzcie im prawdę. Przeciez o tak się dowiedzą prawdy. Przecież wiesz jakie są media, Liam. Wyciągną wszystkie informacje.
Chłopak westchnął po chwili kładąc rękę na moim ramieniu.- Wolisz żeby Paul dowiedział się od mediów niż od ciebie, że do niej wróciłeś? w dodatku będziesz spędzał mnóstwo czasu z nią bo jest chora?
- Mam w dupie Paula. Przecież nie zostawię zespołu, ale nie może mnie stawiac w tej sytuacji. Nigdy jej nie zostawię. Mam nadzieję, że mnie rozumiecie.
Chłopacy przytaknęli jednocześnie zrywając się z miejsca i idąc w kierunku wyjścia. Został ze mna Harry na którego zawsze mogłem liczyc. Byłem mu wdzięczny za wszystko, za to że był.
Podczas gdy nie mogłem już usiedziec i chodziłem w kółko w oczekiwaniu na jakąkolwiek informację wyszedł lekarz mojej dziewczyny, który kiwnięciem ręki zaprosił mnie do jednej z sal w której miałem nadzieję, że znajduję się Jade. Wchodząc do pomieszczenia mężczyzna zamknął drzwi następnie stając na przeciw mnie.
- Gdzie Jade?- Spytałem rozglądając się po pokoju.
- Za chwilę ją tu przywiozą.- Spojrzał na mnie lustrując dokładnie wzrokiem białe, zanotowane od góry do dołu kartki.- Dlaczego się nie zabezpieczyliście?- Spojrzał na mnie z lekko słyszalnym żalem w głosie mężczyzna.
- Co?- Spojrzałem na niego myśląc, że źle usłyszałem ciąg słów.
- Jade jest w ciąży. To już już początek 4 miesiąca i nie jest dobrze.- Spojrzał na mnie unosząc wzrok z nad kartek.- Wiem, że nie wiedzieliście. Wiem też, że mieliście przerwę i się rozstaliście.
- Nie mogę w to uwierzyc.- Złapałem się za głowę mierzwiąc dłonią włosy.- Co teraz? Co z terapią?
- I tu zaczynają się schody.- Westchnął.- Nowotwór ciągle się rozwija, rzekłbym, że jest coraz gorzej, ale my nie możemy teraz działac jeśli ona jest w ciąży. Nie może stosowac chemioterapii bo wasze dziecko tego nie przeżyje. Co prawda możemy podawac mniej inwazyjne leki, ale sądzę, że to nic nie pomoże. Choroba Jade rozwinęła się do takiego stopnia, że oprócz chemii nic innego może jej nie pomóc.-Powiedział z widniejącym na jego twarzy smutkiem.- Mogę ci przysiąc, że zrobię wszystko co w mojej mocy, ale najlepszym rozwiązaniem byłoby gdyby Jade nie urodziła tego dziecka. Wybacz Louis, ale jest to dodatkowe ryzyko. Podczas porodu może byc wiele komplikacji.
- Jakich komplikacji?- Przerwałem mu.
- Przeżyje albo Jade albo wasze dziecko. Może byc też tak, że... że umrą obydwie.- Spojrzał na mnie zerkając na drzwi, które momentalnie się otworzyły. Do sali weszły pielęgniarki pchające łóżko na którym leżała Jade. Spała. Jej twarz była blada. Wyglądała na wykończoną. Doktor wyjaśnił mi, że dostała dużą dawkę leków przeciwbólowych po których śpi. Byłem zdruzgotany. Czułem, że tracę wszystko a moje życie traci sens. Gdy wszyscy wyszli usiadłem przy jej łóżku. W ciszy złapałem za jej rękę ściskając ją w swoich dłoniach. Zbliżyłem jej dłoń do swojej twarzy delikatnie muskając wargami.
Nie pozwolę ci umrzec..
***
Krótki i długo musieliście czekac, wiem, ale prosiłam o komentarze a dostałam ich mniej niż zwykle.
Mam w domu dziewczynę z Peru, która jest u mnie na wymianie. Mimo to spięłam dupę i pisałam po nocach dla was ten rozdział pełen błędów (i know) ale przynajmniej jest.
Mam dla kogo pisac, w ogóle? 
Czekam na wasze opinie..

19 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział.
    Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. jest super, oby się wszystko ułożyło...

    OdpowiedzUsuń
  3. oczywiscie ze masz dla kogo pisac ;) rodzial jest swietny i czekam na nn

    xoxo
    -A

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście, że masz dla kogo pisać! :>
    Mam nadzieję, że z Jade i dzieckiem wszystko będzie dobrze.
    Trochę mi to przypomina historię Agaty Mróz ;>
    Ale czekam na następny, a ten świetny.

    Zapraszam też do mnie: http://theway-i-feel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może dlatego, że oglądałam film o niej jakoś tak mnie natchnęło :)

      Usuń
  5. fhbdgyjhegueytrjfgdfgyryh
    JAK TO?!
    TERAZ TO MNIE NA PRAWDE ZASKOCZYŁAŚ!
    błagam niech oni przeżyją

    OdpowiedzUsuń
  6. ojezu! wiedziałam ze Jade będzie w ciąży, wiedziałam. :)) ale mam nadzieje ze i Jade wygra z nowotworem i urodzi zdrowe dziecko. mam nadzieje. przepraszam cię ale nie mam dzisiaj weny twórczej, wiec sie nie rozpisze za dużo. Mam tylko nadzieje ze wszystko z nimi bedzie dobrze i przezyją. :)) /A

    OdpowiedzUsuń
  7. Boooże *_* Super jest ten rozdział, ale dlaczego taki smutny? :C

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabij mnie. Pozwalam Ci. Nie wiem jak to się stało, że nie skomentowałam poprzedniego rozdziału, a przecież go przeczytałam. Naprawdę bardzo Cię przepraszam! Mam nadzieję, że mi wybaczysz :) Tak więc rozdział jak zwykle świetny, naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Louis jest taki słodki, że tak bardzo troszczy się o Jade. I jeszcze dziecko. I ten problem. Może przeżyć tylko jedno z nich, albo umrą oboje. Jednak nie można wykluczyć, że ani Jade ani ich dziecko, nie będę mogli żyć równocześnie. Kurczę, tak bym chciała, żeby oni byli szczęśliwą rodziną. Pisz szybciutko kolejny rozdział, bo nie mogę się go naprawdę doczekać! :D Pozdrawiam i życzę głowy pękającej od pomysłów :D

    OdpowiedzUsuń
  9. "Po 8 zjawił się też Max i reszta chłopaków." Jaki Max? Chyba Matt, co? (:
    Ciekawie, tylko że Jade szybciej by zauważyła, że coś jest nie tak i że jest w ciąży. Przecież nie miała miesiączki od 4 miesięcy.
    Trzymasz w niepewności.. Ciekawe co na to Jade.. I Matt! Pewnie zabije Louisa.
    A więc czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  10. OMG wierz mi warto było czekać.
    Jak ja im współczuję, masakra. U mnie w miejscowości była kiedyś kobieta, która zaszła w ciąże i zachorowała na raka. Lekarze chcieli usunąć ciążę, ale ona się nie zgodziła. Urodziła dziecko i dopiero po paru miesiącach zmarła. Lekarze mówili, że jeśli urodzi to dziecko to na pewno przez chemie będzie upośledzone, a okazało się, że jest zdrowe jak rydz.
    Ciekawa jestem jak główni bohaterzy teraz się zachowają.
    Błagam o szybciutki next.
    Zapraszam do mnie:
    your-last-first-kiss-1d.blogspot.com
    pleaseloveme-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. *____*
    Gdzie ja byłam jak mnie nie było.
    To jest genialne :D :D Czytam, czytam i nie potrafię skończć nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam aż tu :D
    PISZ BAAAAAARDZO SZYBKO :**
    Zapraszam do mnie :)
    Domii Styles

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże, jak mi jest głupio dopiero teraz komentować twój rozdział... Zawsze jestem jedną z pierwszych osób, a teraz się opuściłam. Ygh, przez brak czasu nie pamiętam kiedy ostatnim razem wzdychałyśmy na ulubione opowiadania na gadu... Ale mniejsza z tym, nadrobimy :) Przechodząc do rozdziału, to po prostu jestem roztrzęsiona, ale z drugiej strony też zachwycona. Jeśli chodzi o tą pierwszą to cholernie martwię się o Jade. Myślę o tym co z nią będzie niemal cały czas. Dosłownie. Jeszcze ta ciąża. Podejrzewałam, że główna bohaterka wpadnie z Louis'em, jednak nigdy nie spodziewałabym się, że zarówno dziewczyna Tomlinson'a, jak i dziecko będą zagrożone śmiercią. To straszne... Żeby nie robić dramatu przejdę do drugiej, znacznie weselszej, strony. A mianowicie sam związek Louis'a i Jade. Oni są po prostu cudowni i kocham ich. Cholernie do siebie pasują i jestem pewna, że przetrwają wszystko :)
    Ty wiesz, że uwielbiam twoje opowiadania i choćbyś kilka razy dziennie dawała mi tysiące argumentów, że nie ma co tu uwielbiać, ja i tak nie przestanę :) Ogólnie dziękuję, że jesteś i takie tam ♥ Love you, Patt ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejciu tak mi teraz smutno :C Ale rozdział fajny :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Masakra *.*
    Co oni teraz zrobią? Współczuję im, mają tyle kłopotów... Ciąża, choroba, media, no i ta trasa koncertowa. Lou napewno jej nie zostawi... Ale jak Ona nie zauważyła, że nie ma okresu od 4 m-c? Miała przecież jeszcze nudności. Pewnie była tak poddenerwowana wszystkimi sprawami, że nie zwracała na to uwagi... Kurcze, ona na pewno nie bd chciała usunąć dziecka... Nie wiem jak to teraz się potoczy...
    Czekam na nowy :* pisz go SZYBKO

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudeńko <3 :C

    OdpowiedzUsuń
  16. Jest świetny. :) Od wczoraj przeczyłam całość i bardzo mi się podoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeju, rozdział mnie całkowicie zaskoczył. Jestem ciekawa ich dalszych losów, więc pisz szybciutko. Ciekawe co będzie z Jade i dzieckiem. Świetnie piszesz! ;* Pozdrawiam ;3
    http://you-and-me-equals-we.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń