sobota, 11 maja 2013

Chapter XXI

Dzisiejszy poranek należał do jednych z lepszych w całym moim życiu. Po tym ile przeszłam znów mogłam obudzic się obok Louisa, chłopaka, który jest po prostu najważniejszy oczywiście nie dyskryminując przy tym Matta.
Leżąc obok niego kreśliłam kółka na jego opalonym torsie. Cały czas spał. Mogłam się więc domyślac jak męczące jest dla niego wieczne podróżowanie pomiędzy koncertami. Nie budząc go wyślizgnęłam się z łóżka kierując się do kuchni.


 Stając w pomieszczeniu włączyłam czajnik by po chwili móc zaparzyc dla nas herbatę. Z tego wszystkiego co się wydarzyło zapomniałam o tym, że Matt także tutaj mieszka i zapewne wszystko słyszał.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka głośna.- Matt uśmiechnął się szczeniacko wchodząc do kuchni. O wilku mowa.
- Przestań.- Zasłoniłam dłonią twarz unikając jego wzroku.
- Nie wstydź się. To normalne.- Zaśmiał się głośno na co lekko go szturchnęłam.
- To nie śmieszne.- Uśmiechnęłam się do niego zalewając kubki wodą.
- Śmieszne.- Odpowiedział drocząc się ze mną.- Swoją drogą to jak zareagował?
- Jeszcze mu nie powiedziałam.- Spuściłam z niego wzrok przenosząc ponownie na czajnik.
- Jak to mu nie powiedziałaś?- Spojrzał na mnie nie dowierzając.
- Nie powiedziałaś o czym?- Nieoczekiwanie do kuchni wszedł Louis opierając się o ścianę.- Cześć Matt.
- Cześć.- Spojrzał na niego po czym ponownie przeniósł wzrok na mnie.- Chyba powinniście porozmawiać. Zostawię was samych.- Wyszedł z kuchni uprzednio klepiąc mnie lekko po ramieniu.
- Więc?- Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Nie wiem jak mam ci o tym powiedzieć Louis. To trudne.- Spuściłam z niego wzrok opierając się o szafki w kuchni. Kilka sekund później stał już przy mnie trzymając mnie w objęciach. Delikatnie uniósł mój podbródek, tak abym na niego spojrzała.- Normalnie.- Spojrzał mi w oczy delikatnie muskając moje wargi.
- Nie bądź na mnie zły. Właściwie to nie wiem jakie emocje będą tobą władały, ale proszę.. Nie zostawiaj mnie..- Spojrzałam na niego po czym szybko ujął w dłonie moją twarz. Jego oczy nie ukazywały żadnych innych emocji oprócz zmartwienia.- Nigdy cię nie zostawię, obiecuję.- Niemalże wyszeptał ściskając lekko moją dłoń. Odsunęłam się lekko od niego i podeszłam do okna stając tyłem i wpatrując się w bliżej nie określone za nim miejsce.- Mam raka.- Powiedziałam lekko słyszalnie.
- Co?- Usłyszałam jego głos tuż za mną.
- Mam raka Louis.- Uniosłam się zirytowana a z moich oczu kolejno zaczęły spływać łzy.Odwróciłam się do niego napięcie wpatrując się w jego zmieszaną twarz.
- Żartujesz..
- Wyglądam jakbym żartowała?- zmierzwiłam dłonią włosy zerkając na niego. Nie odezwał się.- Proszę, powiedz coś, Louis..- Spojrzałam na niego ocierając dłonią łzy.
- Co mam powiedź? - Złapał się za głowę mierzwiąc ręką włosy.- Nie płacz. Kochanie. Poradzimy sobie.- Spojrzał na mnie przyciskając mnie do swojej klatki piersiowej.

*Louis*

Siedziałem na łóżku w sypialni Jade przyciskając ją do siebie ramionami. Płakała. Tak strasznie płakała a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Dlaczego ona? Dlaczego nie ja albo po prostu ktoś inny? Czym sobie zasłużyła na to całe cierpienie? Miałem ochotę wyjść i coś rozwalić, dać upust emocjom. Nienawidziłem byc bezsilny, wiedziałem, że teraz mnie potrzebuje i miałem do siebie wielki żal że ją zostawiłem z tym wszystkim. Gdy jej szloch ucichł podniosła się lekko odgarniając kosmyk włosów za ucho.
- Jak się czujesz? Głupio mi, że nigdy cię o to nie zapytałem, przepraszam.- Gładząc jej policzek spojrzałem w jej oczy dodając jej odrobiny otuchy.
- Nie wiedziałeś...- Powiedziała cicho spuszczając wzrok.- Dobrze, ale od dłuższego czasu wymiotuję.
- Mówiłaś o tym swojemu lekarzowi?
- Tak.- Odparła.- Jak trafię na oddział to wszystko sprawdzi.- Wiedziałem, że jest jeszcze coś co chciałaby mi powiedziec bo chwilami była myślami nieobecna.
- Louis?- Spojrzała na mnie niepewnie. Po czym uśmiechnąłem się do niej słabo aby kontynuowała.- Obiecaj, że mnie nie zostawisz. Nawet wtedy gdy... gdy stracę wszystkie włosy.- Powiedziała łamiącym się głosem po czym ją mocno do siebie przyciągnąłem.- Już nigdy. Obiecuję.- Złożyłem pocałunek na czubku jej głowy a ręką wodziłem po jej plecach aby się trochę uspokoiła.- Nawet gdybyś je wszystkie straciła to i tak będziesz piękna.- Wyszeptałem cicho po raz kolejny muskając czubek jej głowy.
Gdy zasnęła opuściłem jej łóżko zmierzając na korytarz gdzie zastałem Matta.
- Chciałem iśc na chwilę do siebie. Wezmę prysznic, zabiorę kilka rzeczy, pogadam z chłopakami i wrócę. Zostaniesz z nią?- Spojrzałem na niego niepewnie.
- Czy z nią zostanę? Oczywiście.- Prychnął.- To ja byłem przy niej gdy wylewała wszystkie łzy po tym jak ją zostawiłeś a ty mi się pytasz czy z nią zostanę?
- Wiem jak to wyglądało. Zrobiłem błąd wiem, ale chcę to naprawic.- Spojrzałem na niego po czym lekko siknął głową.
- Dobrze, że zorientowałeś się zanim byłoby za późno.- Spojrzał na mnie mierząc mnie od góry do dołu.- Masz szczęście bo gdyby nie Jade, skopałbym ci dupę za wszystko co jej zrobiłeś.- Poklepał mnie delikatnie po ramieniu po czym wyszedł do kuchni. Nie czekając długo opuściłem ich mieszkanie zmierzając do domu, który dzieliłem z chłopakami.


- Jak to ma raka?- Harry spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem próbując wyciągnąć jak najwięcej informacji.
- Normalnie. Od 3 lat.- Wzdychnąłem ciężko.
- I nie powiedziała ci?
- Nie powiedziała nikomu.- Spojrzałem na chłopaka bawiąc się nerwowo palcami.- Z resztą co to ma do rzeczy. Ważne, że mi w końcu o tym powiedziała, że powiedziała komukolwiek. Ona potrzebuje pomocy Harry.
- Będzie dobrze Louis. Musi być dobrze.- Harry poklepał mnie po ramieniu patrząc na mnie pełnym współczucia wzrokiem.
- Kocham ją. Właśnie teraz gdy wszystko miało być dobrze znowu coś się zjebało.- Spojrzałem na niego nerwowo wstając z kanapy na której siedzieliśmy.
- Poradzicie sobie, Louis. Kto jak nie wy?- Harry podszedł do mnie kładąc swoją dłoń na moim ramieniu.- Idź do niej. potrzebuje cię.
- Dzięki Harry.- Uśmiechnąłem się lekko do przyjaciela po czym przytuliłem go bratersko.

- Gdzie byłeś?- Jade spojrzała na mnie otwierając mi drzwi od mieszkania.
- W domu. Musiałem zabrać kilka rzeczy skoro zamierzam spędzić tutaj trochę więcej czasu.- Uśmiechnąłem się do niej obejmując ją w tali.
- Kto powiedział, że chcę żebyś tu został?- Uśmiechnęła się cwaniacko wsuwając swoje zimne dłonie pod moją koszulkę.
- Wiem, że chcesz. Szalejesz za mną.- Odwzajemniłem jej cwaniacki uśmiech drocząc się z nią.
- Nie prawda.- Przygryzła lekko swoją wargę.
- Prawda.- Powiedziałem z satysfakcją uśmiechając się zadziornie.
- Oh zamknij się.- Zaśmiała się uderzając lekko w moją klatę.
- Kocham cię.- Uśmiechnąłem się szeroko muskając lekko jej wargę.
- Ja ciebie też.- Odwzajemniła mój pocałunek wtulając się we mnie. Właśnie trzymam swój cały świat w ramionach. Nigdy nie pozwolę jej odejść. Pokonamy wszystko..


***
W końcu udało mi się dokończyć ten rozdział. Jak wam się podoba?
Proszę WSZYSTKICH o pozostawienie opinii.

9 komentarzy:

  1. owww...
    To jest takie słodki. Jade z Louis'em są słodcy.
    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży.
    No i rozdział świetny. Nie mogłam się już go doczekać. :D

    Zapraszam też do mnie: http://theway-i-feel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. jejuu, jakie to słodkie jest. czytając wers w którym napisałaś ze Jade mówi Louisowi o swojej chorobie przeszły mnie ciarki i spłynęło parę kropelek łez. cieszę się ze w końcu mu o tym powiedziała bo przecież ile można taką wiadomość ukrywać :)) Mam nadzieję ze teraz już będzie wszystko dobrze. ''3 mam kciuki za nich'' :> czekam na naastępny~ . ;)) / A :3

    OdpowiedzUsuń
  3. SUper super i jeszcze raz super <3
    Mam nadzieję, że jednak nie straci tych wszystkich włosów ;p
    Czekam na ciąg dlaszy :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Grrrrrrrrrrrrrrrrr! Miałam napisany piękny i cholernie długi monolog, który mi się skasował, bo mój kochany laptop musiał się wyłączyć, ygh. No nic, postaram się go odtworzyć...
    A więc, jak już ci pisałam na gadu dwudziestka jedynka jest mega, mega, MEGA! Strasznie dużo w niej emocji i uczuć, co przyznam w pewnej chwili doprowadziło mnie do płaczu, a dokładnie moment, gdy Jade mówiła Lou o swojej chorobie. Kiedy dziewczyna wypowiedziała zdanie: "Proszę, powiedz coś, Louis.." cholernie się wystraszyłam, bo bałam się, że Tommo pod wpływem chwili wyjdzie, zostawiając główną bohaterkę z tym samą. Ale nie! Został i zapewnił, że przebrną przez to razem. Soł słit! Najbardziej w całym rozdziale rozwalił mnie Matt, który wczuł się w rolę starszego brata J. "Masz szczęście, bo gdyby nie Jade, skopałbym ci dupę za wszystko co jej zrobiłeś" - no po prostu uwielbiam groźnego Matt'a! Z kolei najbardziej urzekający moment, to sama końcówka. Pokazuje, jak nasza kochana para jest ze sobą blisko i jak pewnie czują się w swoim towarzystwie. Co tu jeszcze więcej pisać? Jest świetnie i za każdym razem jest coraz lepiej. Życzę ci moja droga oraz kochana Patt dużo weny! Love you ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodkie. Szkoda, ze znow będą zdani na cierpienie ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny, ale smutny. Szkoda, ze Lou i Jade znowu cierpią. Czekam na nexta. Pozdrawiam :) xoxo

    OdpowiedzUsuń
  7. m,kjdcfdsreg
    oni są cudowni, muszą być razem, choćby nie wiem co się działo...
    ciesze się, że już mu powiedziała, on jej pomoże prawda?
    błagam, niech ona wyzdrowieje

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo dobry rozdział, jak wszystkie podresztą. *_*

    OdpowiedzUsuń